sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział pierwszy: "I co tak rżysz, baranie?"

 Dedykowany Karolinie i jej mężowi, Tomiemu. Ale oni do siebie pasują!

            Ona naprawdę myślała, że ta miłość będzie do końca życia, że będzie prawdziwa, i że każdy jej dzień będzie usłany płatkami róż, ale przeliczyła się, i to bardzo. Jak mogła nie zauważyć, że on jej nie kochał? Przecież kochał Violettę, ona była dla niego najważniejsza. Wraz z odejściem z toru motocrossowego, odszedł z jej życia, jej historii, którą dopełniał, a bez niego, poczuła pustkę w swojej duszy. Sama nie wiedziała, co Castillo ma, czego nie ma ona. Ładna była, mądra też, zgrabna, sympatyczna... Co było jeszcze potrzebne? Ah, no tak. Lara była trudna do zdobycia, co denerwowało Leona. On chciał mieć łatwo, nie lubił obmyślać planów, jak zdobyć daną dziewczynę, więc padło na inną. Możliwe, że oczarowała go swoim urokiem osobistym, który odziedziczyła po swojej zmarłej matce, piosenkarce, w końcu German tak często opowiadał swojej córce, jaka to Marija była wspaniała, wręcz perfekcyjna. Zapomniał o jednym, nikt nie jest perfekcyjny. Violetta też, ale Verdas tego nie rozumie. A szkoda.
             Czy mogła się tak bardzo pomylić co do niego? Nie, oczywiście, że nie. On darzył ją pewnym uczuciem, ale to nie była nawet drobnostka tego, co poczuł do dziewiętnastoletniej córeczki znanego na całym świecie biznesmena, a do tego milionera. A, no właśnie! Poleciał na dziewczynę, czy na pieniądze? Każdy wiedział, że gdy jego rodzice odeszli z tego świata, spadek pozostawili jego bratu. Cała kasa poszła na niego, a Leonowi nie należał się ani jeden, kiepski grosik. Na szczęście? Krążył wzrokiem po całym pomieszczeniu rozmyślając, czy wybrał właściwą drogę. Opuścił Larę, ot tak, bez powodu. Rzucił zwykłe "do widzenia" i odszedł, bez żadnych wyjaśnień. A tutaj, nagle, dziewczyna widzi go z Violettą. Uczucie nie do opisania - zazdrość, smutek, złość. Tak naprawdę nie wiedziała, co pałętało się po niej w tym momencie. Po prostu była zdołowana tym widokiem.
             Spojrzała na niego, a w jej oczach można było zobaczyć współczucie. Współczuła, ale czego? Tego, że zostawił ją dla jakiejś paniusi w różowych sukienkach w falbanki? Przez to, co jej zrobił, nienawidziła go całym sercem, jednak jednocześnie go kochała. Cholernie go kochała, i w tym tkwił cały problem, nie umiała zapomnieć. Te uściski, pocałunki, porady, jak i kłótnie, to ją z nim łączyło. Chciała, żeby to stało się jeszcze raz, żeby on do niej przyszedł i powiedział, że to jeden z tych jego kiepskich żartów, które zwykł odstawiać przy niej, ale tak się nie stało. Wiedziała, że teraz obściskuje się z Violettą. W końcu to ją kochał.
             - Lara? Możemy porozmawiać? - słysząc te słowa, westchnęła cicho przewracając oczami. Mimo to, że zabrała jej chłopaka, nie czuła do niej urazy, w końcu to on ją wybrał, a nie na odwrót. Przecież ona nie owinęła go sobie wokół palca, przecież to niedorzeczne, nie... Chociaż... Może?
- Jasne, ale streszczaj się, bo mam zajęcia - mruknęła cicho. Znowu kłamała. Nie miała żadnych zajęć, a nawet gdyby miała, to nic by to nie zmieniło. Nie miały tematów do rozmów, w końcu łączył je tylko on. Powinny się nienawidzić, jednak było inaczej. Violetta nie znała dobrze Lary, wiedziała tylko o niej tyle, co opowiadał jej Leon, natomiast Vitale znała Castillo bardzo dobrze, w końcu jej chłopak... Ekhem, były chłopak, ciągle o niej gadał, jak jakaś zepsuta katarynka. Viola to, Viola tamto... Przytakiwała wtedy tylko ochoczo głową, nie chcąc zranić jego uczuć, w końcu go kochała, a nie mogła powiedzieć "zamknij się, nie chcę o niej słyszeć". Nie chciała go zranić, ale wszystko się odwróciło - on zranił ją. 
- Pamiętasz Leona? - zapytała, na co ta w odpowiedzi westchnęła i pokiwała głową. Nie, nie pamiętam, mimo, że tak cholernie go kocham, i że on wybrał ciebie, nad czym bardzo rozpaczam, ale nie... Nie pamiętam. Przeklęła pod nosem, czego na szczęście nie usłyszała najlepsza przyjaciółka Francesci, bo akurat zerkała na telefon oczekując odpowiedzi w wiadomości od Verdasa, jej chłopaka.
- Tak - odpowiedziała krótko, nie chcąc użalać się dziewczynie, która tak naprawdę była najgorszą osobą, z którą mogłaby o tym porozmawiać. Wydawała się jej być jakaś głupia, żeby zadawać takie retoryczne pytania, to w końcu nie przedszkole, obie mają po dziewiętnaście lat. Nie mogą rozmawiać normalnie, jak normalni ludzie?
- Mogłabyś się od niego odczepić? Denerwuje mnie sposób, w jaki on na Ciebie patrzy, bo w końcu, jak Ty byś się poczuła, gdyby Twój chłopak patrzył na swoją byłą dziewczynę? - zbiła ją z tropu, kompletnie. Przecież to nie była jej wina, że on się tak na nią patrzył, a ponadto nawet tego nie zauważała, więc jak mogła zapobiec tej chorej sytuacji? Zmierzyła ją dokładnie wzrokiem, po czym pogładziła swoją szarą, pobrudzoną już trochę bluzę, by uniknąć na niej nieestetycznie wyglądających fałdów. Po chwili ponownie spojrzała na dziewczynę, która, jak gdyby nigdy nic, była zapatrzona w ekran różowego telefonu, i stukała nerwowo obcasami.
- Nie odczepię się od niego, bo w ogóle nie jestem do niego przyczepiona, a jeśli Ty widzisz coś innego, to znam dobrego okulistę, może Ci poleci jakieś niezłe szkła. Ładnie wyglądałabyś w okularach, tych starych, babcinych, wiesz? - puściła jej oczko, a sarkazm w jej słowach można było odczuć na kilometr. Zachichotała cicho ruszając w drugą stronę, jednak chwilę potem poczuła uścisk na swoim nadgarstku. Westchnęła cicho. Jest od niej silniejsza, ale gdyby uciekła, usłyszałaby miliony obelg rzucane w jej stronę. Nie poddam się, nie tak łatwo, kochana.
- Kiedy kupiłaś tą bluzę? Bo ładna to była w dziewiętnastym wieku - burknęła, a ta położyła dłonie na biodrach szykując się na ostrą kłótnię. Najchętniej uderzyłaby ją, i byłoby po sprawie, ale nie mogła, musiała rozegrać to fair. Mają takie same szanse. Ale o co tak właściwie chodziło? O Leona? Larissa już sama się pogubiła w tym wszystkim, bo to Violetta zaczęła to wszystko, zaczęła spór między nimi.
- Serio? Teraz będziemy obrażać swój ubiór? Dziewczyno, co on z Tobą zrobił... - podwinęła rękawy bluzy, co nie oznaczało niczego dobrego. Szykowała się niezła akcja.
- A co tu się dzieje? - usłyszały głos Leona, którego Lara w jednym momencie znienawidziła.
Jeśli we śnie poczułaś, że przestałem na Ciebie patrzeć z miłością, wiedz, żem żyć przestał. - Stefan Żeromski
             Zerknęła na niego ukradkiem. Denerwował ją samą swoją obecnością, miał dziwny sposób bycia, jednak prawie każda dziewczyna właśnie z tego powodu lgnęła do niego jak ćma do światła. Te jego ironiczne wypowiedzi irytowały ją bardziej niż cokolwiek innego, na tym jakże ekscentrycznym świecie. Gapił się na nią z tym swoim kuriozalnym na twarzy, jak by coś od niej chciał, jednak nie odzywał się ani słowem. W końcu nie wytrzymała, wstała z ławki na korytarzu, po czym podeszła do wcale nie zdziwionego chłopaka.
- Ogarnij się, człowieku i nie gap się tak na mnie, bo jeszcze chwila, i te Twoje śliczne, białe zęby będziesz zbierał z podłogi - rzuciła od niechcenia oczekując odpowiedzi, ale ten zaśmiał się tylko, jakby to było zabawne. A nie było, i każdy o tym wiedział, tylko nie on. - I co tak rżysz, baranie? Chyba wyraziłam się jasno.
- Uspokój się, Lusiu - machnął ręką, a to, że znał jej imię, a do tego, użył jego zdrobnienia sprawiło, że zacisnęła dłonie w pięści i miała ochotę mu po prostu przywalić. Nie zrobiła jednak tego, oczekując dalszego rozwoju sytuacji. - Znamy się od dwóch lat, czy nie warto zwracać się do siebie po imieniu i z szacunkiem? - zapytał, a ona tylko przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech. - Lusiu - dodał po chwili. 
- Od dwóch lat? Serio? Czyli od dwóch lat już jesteś dla mnie nikim?
- Zależy z jakiej strony na to patrzysz - zachichotał podpierając się ręką. Poklepał miejsce na pufie obok siebie, a ona niechętnie usiadła. Zaśmiał się. Ten jego śmiech to kolejna rzecz, która ją tak bardzo denerwowała. - A wiesz? Nigdy nie mieliśmy okazji się lepiej poznać. Nazywam się Die...
- Nie mieliśmy okazji się poznać, bo los obdarzył nas szczęściem - mruknęła niezadowolona sposobem, w jaki na nią patrzył. - I wiem, że nazywasz się Diego, jesteś dosłownie wszędzie, wszyscy znają Twoje imię.
Ludmiła była najszczerszą osobą, jaka uczyła się w tej całej szkole językowej. Nie myśląc długo, mówiła to, co jej ślina na język przyniesie, i nie przejmowała się tym, czy były to słowa miłe, czy odwrotnie. Była również czasem nieznośna, bo nerwowa, a niektórym to niestety trochę przeszkadzało.
- Jak myślisz, dlaczego?
- Mamy dwudziesty pierwszy wiek, w tych czasach ludzie lecą na idiotyzm, dlatego w naszym kraju jest go coraz więcej.

Ani różnica poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle nie może być powodem zerwania wielkiej miłości. Nic prócz jej braku. - Maria Dąbrowska
              Natalia była rok starsza od swojej przyjaciółki, Ferro, jednakże tamta była o wiele... Mądrzejsza? Chyba tak to było można nazwać. Nie była taka naiwna i nieśmiała, czego nienawidził Maxi, co można było zauważyć po jego zachowaniu, gdy w pobliżu była szatynka. Gdy przebywali w tym samym pomieszczeniu, nie obyło się od obelg i niemiłych przezwisk, oczywiście wszystko zaczynał chłopak, bo ta siedziała cicho. Nie mówiła nic, a nic, pozwalała pomiatać sobą. Oh, Naty, dlaczego taka jesteś? Powinnaś byś taka jak ja, powinnaś olśniewać innych własnym blaskiem. Dla niej wszystko było prościutkie, w końcu była najładniejszą dziewczyną w całej szkole. Do tego olśniewała nie tylko swoim niebywałym wyglądem, ale i szczerością. Naty tak nie umiała. Nie umiała być tak szczera, była miła, zawsze, nieważne, czy mówiła prawdę, czy też kłamała. Nie chciała zranić uczuć innych, w końcu sama została zraniona. Myślała, że jej ojciec naprawdę ją kochał, a tymczasem zostawił jej mamę z dwójką dzieci na głowie, które chodziły do prestiżowej szkoły językowej, która, wbrew pozorom, nie była taka tania.
- Maxi, czy mógłbyś mi pomóc w tym zada...
- Nie, Natalia, sama sobie poradź, albo idź z tym do kogoś innego.
              Trzaśnięcie drzwiami sprawiło, że cała podskoczyła z przerażenia. Od dziecka była bardzo strachliwą osóbką, co dawała tylko satysfakcję tym, którzy mieli ochotę ją zranić, a dokładniej... Wszystkim? Westchnęła cicho ponownie siadając do swojego, można było powiedzieć, że prywatnego stolika. 
- Zgadnij kto przyszedł! - usłyszała. Jeszcze tego jej brakowało, żeby jej siostra chodziła do tej samej szkoły co ona, przecież to byłby jakiś koszmar. Odwróciła się do niej i wymusiła uśmiech, ale dość szybko zszedł jej z twarzy. Nie umiała udawać. - Hej, to ja, Lena, powinnaś się cieszyć, że przyszłam, nie?
- Tak, umieram z radości - mruknęła chowając książkę z cichym westchnięciem do ciemnozielonej torby i chcąc wyjść z sali, jednak ta nie pozwoliła jej. - O co Ci chodzi? Skończyłam już zajęcia.
- Nie skończyłaś zadania, bo ten tchórz Ci nie pomógł. Ja już się z nim rozprawię...
- Ty już lepiej nic nie rób. On mnie po prostu nienawidzi, i powinnam to zrozumieć - mówiąc ostatnie słowa wyszła z byle jakim wyrazem twarzy z sali kierując się do klasy, gdzie odbywały się kolejne zajęcia, a dokładniej lekcja języka francuskiego. Helena westchnęła cicho. Bardzo chciała, by jej siostra była szczęśliwa, by nikt nią nie pomiatał, jak to ostatnio zdarzało się coraz częściej, więc postanowiła schwytać tego całego Maxiego i porozmawiać z nim na poważnie.
- Ty! - wskazała palcem na bruneta sterczącego na korytarzu z zeszytem w rękach. On przestraszył się jej osoby, więc już chciał odejść, gdy ta go chwyciła za nadgarstek. - Tak łatwo ode mnie nie uciekniesz, wiesz? Nie dość, że moja mama ma problemy finansowe i ledwo co starcza jej na chleb, utrzymuje mnie i moją siostrę, która chodzi do prestiżowej szkoły językowej, a jakiś knypek nie potrafi jej pomóc w tym dziwnym, jednak jednocześnie łopatologicznym zadaniu. Powiem Ci jeszcze jedno... Radziłabym Ci na mnie uważać, bo będę Cię obserwować.
- Ale... Kim Ty w ogóle jesteś?

Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga. - Winston Churchill
              Była najlepszą przyjaciółką Violetty, ponieważ ta kiedyś pomogła jej i jej rodzinie, gdy Włoszka miała problemy finansowe, ale największy problem był w tym, że odkąd Castillo zaczęła spotykać się z Leonem, ten rozpoczął swoją gierkę, w której uwielbiał, wręcz kochał dogryzać Francesce. Ona jednak nie była nieśmiała, więc dawała sobie z nim radę, aczkolwiek z każdym dniem wydawał jej się coraz bardziej denerwujący. Wiesz, że Leon zerwał z tą całą Larą dla mnie? To takie słodkie. Niby było jej przykro, ale w końcu, skoro on mnie kocha, to czemu miałby wypierać się swoim uczuciom, prawda? Potakiwała głową na słowa szatynki. Nie mogła się wypierać, ale w duszy obiecała sobie, że zrobi z tym porządek, nawet jakby Verdas i Viola musieliby cierpieć. Liczyła się Larissa, bo to ona tutaj była poszkodowana.
- Federico - zaczęła podchodząc do rozkojarzonego sytuacją jednego z najlepszych przyjaciół. Przyjaźniła się z Violettą, jednak gdy ta postanowiła, że więcej czasu będzie spędzała ze swoim chłopakiem, Fede był bliższy wysokiej dziewczynie. To on ją pocieszał w trudnych chwilach, bo przecież, Vilu nie miała na to czasu. - Musimy zniszczyć związek Leona i Violetty. 

***
Od autorki: Cześć! Wracam po dwumiesięcznej przerwie. Z inną historią, ale to zawsze coś, prawda? :) Nie mam do końca pomysłu na tą historię, ale mi pomysły do głowy przychodzą w najmniej oczekiwanych momentach, np. kiedyś zdarzyło mi się na wf-ie. :D No właśnie, szkoła! Miejmy nadzieje, że nie będzie aż tak źle. Zapraszam do zaglądania do zakładek obok, a szczególnie do bohaterów oraz opisu bloga i spisu treści (możecie zauważyć, że będzie Felara, ale ponieważ jestem tak bardzo przywiązana do Fedemiły, ona również się będzie pojawiać momentami). Nawet nie wiecie, jak jestem podekscytowana! Nie wiem, kiedy kolejny rozdział się pojawi, myślę, że jakoś za tydzień, może trochę później, to się jeszcze zobaczy. :) Hm... Teraz zabieram się do komentowania Waszych blogów, bo ostatnio serio się zapuściłam. Podsyłajcie w komentarzach również linki do Waszych opowiadań, na pewno zajrzę (ale pamiętajcie o wyrażenie opinii o rozdziale!). Nie lubię prologów, bo mało tam się dzieje, dlatego taki oto pierwszy rozdział. Jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to edytuję post. Miłych ostatnich dwóch dni wakacji. Ale ten czas szybko leci... :)

9 komentarzy:

  1. "Cześć! To, że jesteś na tym blogu, świadczy o jednym: kompletnie zgubiłeś się na

    bloggerze. Ale jeśli Ci się naprawdę nudzi, zapraszam do czytania!"

    Słonko, naprawdę? Jestem tutaj dlatego, że tego chcę, uwierz. Mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi mi w wypowiedzeniu się. Niestety, prawdopodobieństwo, że zostanę sama w tym pomieszczeniu, aż uporam się z napisaniem opinii, odnośnie jedynki, jest znikome. Postaram się opisać wszystko dogłębnie, lecz bez zbędnego przedłużania. W tej chwili właśnie to robię, prawda?
    Co my tu mamy? Na pierwszy ogień zdecydowałaś się wystawić Larę, Violettę i... Leona. Pierwszą z wymienionych postaci darzę niesamowitą sympatią, za drugą nie przepadam, a trzecia, w zasadzie jest mi obojętne, choć w pierwszym sezonie, Leon zdobył moje uznanie.
    Niesamowicie szkoda mi Lary. Musiała darzyć Verdasa naprawdę szczerym uczuciem, a ten poleciał to Violki, która moim zdaniem na niego nie zasługuje.
    Co dalej? Luśka i Diego, tak? Kocham te połączenie, więc mam nadzieję, że będzie ich tu sporo. Szkoda, że w trzecim sezonie pomijają tak pięknie zbudowany wątek.
    Następnie... Natalia i Maxi, których kocham. Chwilkę... czy to Lena? Jej! Ją również uwielbiam.
    Ostatni fragment - choć krótki - również mnie urzekł.
    W wielkim skrócie - piszesz perfekcyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc! Jestem na tablecie wiec niestety music mi wybaczyc brak serduszek i znakow polskich. Rozdzial jest naprawde fantastyczny. No, pewnie Violetta teraz uda ta niewinna, i wszystko pojdzie na Lare, prawda? To jest glupie, bo ona tez ma uczucia i nie zasluguje na takie traktowanie. Chcialabym, zeby poznala kogos, kto na nia nie zasluguje, bo w tym przypadku Leon na pewno nie jest taka osoba. Pozniej Diemila. Boze, jacy oni sa slodcy! Rozwalila mnie po prostu ich rozmowa, szkoda tylko, ze ten watek taki krotki, ale swietnie, naprawde. Naxi... Wkurzyl mnie Maxi, no. Nawet pomoc nie moze? No to jest juz lekka przesada. Ale jak Lena wkroczy do akcji, to strach sie bac. :D Miejmy nadzieje, ze wszystko sie ulozy. Fran i Fede... Super jako przyjaciele. :) Chce zniszczyc zwiazek Leona i Violetty? Ja jestem za, wkurza mnie ta parka, taka sztuczna :x W kazdym watku dalas takie zakonczenia, ze zzera mnie ciekawosc, ugh! Pozostaje mi czekac na kolejny rozdzial. Wspaniale, naprawde. Karola.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział, świetnie :)
    Twój blog został dodany do spisu blogów o Violetcie na moim blogu! Pierwszy post z udziałem Twojego opowiadania: http://vilu-spis.blogspot.com/2014/09/1-12-bede-zawsze.html Zapraszam również do głosowania na blog miesiąca: http://vilu-spis.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Głupek przez wielkie G. Ja nie jestem żoną pana T.! :( więcej koma potem XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, kochana x
    Postaram się tu wrócić w najbliższym czasie, okay? ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu! ---> http://uratujmojeserce.blogspot.com/
    Pamiętaj kochanie, ja tutaj za niedługo wrócę :>
    Buziaczki :****

    VeroVero<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, co za debil ze mnie. Nie napisałam Ci komentarza. ;( Przepraszam. Mogę wrócić, gdy będę miała więcej czasu? Wtedy napiszę dłuuugi komentarz dla ciebie. ;*
    Ps. Aż łzy mi lecą po policzkach i nie mogę ich powstrzymać, gdy czytam, że dedykowałaś mi swoje opowiadanie. To piękny podarunek, dziękuję. ♥
    xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, będę się starać wrócić tu z trochę dłuższym komentarzem, ale, naprawdę, nie jestem w stanie niczego obiecać - szkoła nie daje mi żyć. :c

    OdpowiedzUsuń
  9. żal. 2 osoby tu napisały prawdziwy komentarz, a reszta zajmuje sobie, i pewnie nawet rozdziału nie przeczyta i nie wróci. zakład o całe moje kieszonkowe? wygram.

    OdpowiedzUsuń