Jedyne, co na blogu się nie zmieniło, to jego adres. Od początku była to historia o Ludmile Ferro. Na początku pisałam o Fedemile, później był wątek Diemiły, a jeszcze później... Dodałam Naxi, Leoncescę, i co tam jeszcze (nawet nie pamiętam o czym piszę, bo ta teraźniejsza historia mi jakoś nie leży). Pamiętam jednak na pewno moje dwie poprzednie historie, szczególnie pierwszą. Była dla mnie naprawdę wyjątkowa i nadal jest. Byłam początkującą blogerką, pododawałam sobie parę niepotrzebnych postaci (czyt. Bethany Mota, Laura Marano, Ross Lynch etc.), ale ludmila-story było dla mnie cholernie ważne, i tylko to się dla mnie liczyło. Nocne rozmowy z Avery i Scarlett o Brodueyu i podglądającej wszystkich Angeli, która kryła się w naszych telefonach sprawiały, że kładłam się spać z uśmiechem na ustach, a teraz czuję, że tego po prostu nie ma. Czar prysł, tak jak w bajkach, ale mimo to, zależy mi na tym blogu, bo tutaj się wiele nauczyłam. Gdyby ktoś widział, jak ja pisałam rok temu, spaliłabym się ze wstydu... Mimo, że wiele osób nie komentuje mojego opowiadania, nie jestem zła. Też bym nie komentowała. Rok bloga mija jutro, ale to dzisiaj chciałabym podziękować kilku, ważnym dla mnie osobom (kolejność: przypadkowa):
Scarlett Walker, bo dzięki niej ten blog w ogóle istnieje. Pamiętam, że rok temu jeszcze miała bloga o Ludmile, którym mnie zainspirowała. Adres to był chyba ludmila-diario (nie chcę kłamać!). Ona mnie namówiła do tego wszystkiego, ona zaraziła mnie miłością do Fedemiły, ona robiła mi wygląd przez szmat czasu. Jeśli to czytasz, jestem ci bardzo wdzięczna. I takie hasło, które, zapewne, czytając to, tylko ty zrozumiesz: tęsknię za yo-soy--asi i świątecznym wyglądem, który podobno miał być wiosenny.
Avery, czyli mojej kochanej Adzie, która jest (nie, nie "była", ona nadal jest) najlepszą nauczycielką na całym wszechświecie. Dokładnie dwudziestego dziewiątego grudnia, dwa tysiące trzynastego roku o godzinie dwudziestej drugiej dwanaście spytała mnie, czy opanowałam kwestię profilu na bloggerze. Bez niej nie poradziłabym sobie w tym brutalnym świecie (pomińmy to, że porwała moich rodziców, a babcię zamknęła w podziemiach). Jeśli to czytasz, wiedz, że... Nieważne, czy będziesz Adą, Savanną, czy jeszcze jakąś inną nauczycielką, zawsze będziesz w moim serduszku.
I... to chyba tyle. Warto również podziękować Marceli Ferro, Inolvidable, karoluś. i Zuzie Ł, której niestety już nie ma. Zniknęła na równi z moim pierwszym opowiadaniem, mimo wszystko - DZIĘKUJĘ!
Dziękuję również wszystkim, którzy komentowali z chęci. Nie z przymusu. Eh... To chyba tyle. Już wkrótce na blogu pojawi się nowe opowiadanie (czwarte, tak, przepraszam), jak i świąteczny OS o Federico i Ludmile.
Ojej...
OdpowiedzUsuńWiki, po pierwsze gratuluję Ci wytrwania całego roku na bloggerze. W sumie napisałaś tego posta tydzień temu, a ja dopiero przyszłam. W ogóle cud, że weszłam na bloggera, ale chyba warto było sprawdzić aktualności.
Cieszę się, że nadal o mnie pamiętasz. Też tęsknię za tym, co było kiedyś, za Brodłejaszkiem w śmietniku wyżerającym moją czekoladę. Za długimi rozmowami.
E tam, moje wyglądy bloga były beznadziejne. Kiedyś mi się podobały, ale z czasem zdałam sobie sprawę, że nie umiem tego robić.
Teraz, kiedy piszę ten komentarz, nie mam kompletnie pojęcia, co mam napisać (masło maślane). Tak długo mnie nie było, i pewnie nie będzie, ale teraz jest ostatnia szansa, by wszystko spróbować naprawić.
Dziękuję Ci.
Karolina xx